OPIS
"Nagle przed frontem czołowej brygady kirasjerów gen. Dubois pojawił się wąwóz. Ukształtowanie terenu nie pozwalało zlokalizować go z punktu dowodzenia Napoleona, choć niewielka biała kapliczka usytuowana na zakręcie drogi do Nivelles, mogła wskazywać na jakąś przeszkodę. Cesarz wypytywał wprawdzie przewodnika Lacoste’a o ten obszar, ale ten zaprzeczył, jakoby znajdowały się tam jakieś poważniejsze przeszkody mogące utrudnić ruch jeździe. Teraz było już za późno i stała się rzecz straszna. Pierwszy szereg znalazłszy się na skraju wąwozu zaczął gwałtownie wstrzymywać konie, a jeźdźcy wrzeszczeli na całe gardło, by zatrzymać ruch. Zostali jednak zepchnięci siłą nacisku pozostałych szeregów. Za pierwszym w wąwóz runął drugi szereg, potem trzeci... Tym sposobem niemal trzecia część brygady kirasjerów gen. Dubois (ponad 200 ludzi) wyrównała ciałami koni i ludzi wąwóz, a reszta tej jazdy przejechała po nich, po czym zalała stanowiska angielskich baterii, zmierzając prosto na zwarte kwadraty piechoty." Pomimo przebogatej literatury o bitwie pod Mont Saint Jean (Waterloo, La Belle Alliance), książek polskojęzycznych akurat tyle, co na lekarstwo. Poza tym ich autorzy nie wnikają zbyt głęboko w przyczyny klęski armii francuskiej ani też nie podejmują polemiki z legendą Wellingtona. Brakuje również wyraźnego określenia, kto odegrał główną rolę w tym koalicyjnym zwycięstwie. Oto powody, dla których ukazuje się ta książka, stanowiąca próbę odmiennego spojrzenia na ostatnią bitwę w karierze Napoleona. Na ile udaną, niech ocenią sami Czytelnicy.