Tom zawiera jedną dłuższą historię oraz kilka zamykających się w jednym zeszycie. Run Ellisa jest strasznie intensywny, obleśny, świetny. Jeśli miałbym komuś polecić, od jakiego tomu Hellblazera zacząć czytać, wskazałbym ten.

Jeśli „Hellblazer” ta najczęściej albo Garth Ennis, albo Brian Azzarello. Bo właśnie ta seria najmocniej kojarzy się z nazwiskami tych scenarzystów, którzy zrewolucjonizowali ją tak, że echa ich prac do dziś pobrzmiewają w świecie komiksu. Ale cykl ten, przez lata jego wydawania, pisali najróżniejsi świetni autorzy, jak chociażby Neil Gaiman czy Paul Jenkins. I do tej grupy zalicza się także znakomity pisarz, Warren Ellis, którego prace doczekały się właśnie polskiego zbiorczego wydania. I chociaż nie są one tak wybitne, jak jego poprzedników, twórca ten zdołał dostarczyć nam godnej kontynuacji tamtych dzieł, po którą jednocześnie śmiało możecie sięgnąć nie mając większego pojęcia o losach bohatera i cyklu.

Na swój sposób każdy z autorów tej mieszanej serii dał światu coś wartego przeczytania. Oby jeszcze pojawiły się w Polsce jakieś dobre komiksy z tytułowym Hellblazerem.

To nie jest ostatni tom będą następne...