Super komiks

Same rysunki są takie, że mam mieszane uczucia. Wnętrza statków są przeładowane szczegółami, rysownik włożył wiele pracy w tło, plansze robią duże wrażenie. Same postaci już jednak mniej. Bardzo nie podobała mi się maniera rysowania twarzy. Słabo... Wizualnie wcale więc nie jest wypas. Sama fabuła jest prosta jak drut. Typowo nastawiona na akcję, która w przypadku Alienów bywa bardzo powtarzalna. Fajnie natomiast wypada równoległe montowanie dwóch planów czasowych na samym końcu komiksu. To sprawia, że akcja jest rzeczywiści podkręcona na maksa. Schemat opowieści jest bardzo dobrze przemyślany, nie ma miejsca na jakieś przypadkowe elementy. Tyle że to ciągle ta sama opowieść, co zawsze. Znajdują dryfujący statek, na statku ludzia z obcym w brzuchu, potem on (alienik) się wykluwa i gania całą załogę po klimatycznych wnętrzach, po kolei eliminując, aż zostaje jeden ludź, co daje radę... Jeśli ktoś mi zarzuci spolerowanie, to chyba ma nie po kolei w głowie. Schemat i konstrukcja opowieści robi wrażenie, sama inwencja twórcza nie poraża, a styl rysunków to już kwestia indywidualnych gustów. Miał być wypas nad wypasy, ale jakoś na kolana nie padłem. Aliens BUNT był sto razy lepszym komiksem. Tam był pomysł i wspaniałe, twórcze rozwinięcie teoretycznie ogranego tematu.

Kupując kolejne komiksy Aliens, prawie zawsze z góry wiadomo, że historie tam będą kalką poprzednich, lecz co najwyżej osadzone w innym miejscu i czasie. Dead Orbit nie jest wyjątkiem. Fabuła mknie niczym statek kosmiczny przez przestrzeń kosmiczną, w związku z czym otrzymujemy pobieżna historię ludzie kontra obcy, gdzie, jak w 8 pasażerze Nostromo, przeżywa tylko jedna osoba, a i jej dalsze losy stoją pod znakiem zapytania. Ocena 4 i tak na wyrost. Sklep Gildia na szczęście akurat cały czas taki sam.

Sztampowa historia plus słaba kreska ergo jak w temacie. Gdybym mógł przejrzeć ten tom w wersji papierowej w księgarni to nie kupiłbym tego.