Cześć 27 to istny bałagan. Autorzy przedobrzyli sprawę.

Niestety, mimo że uwielbiam run Posehna i Duggana, to muszę przyznać, że tom 6 jest dla mnie wielkim rozczarowaniem. Liczyłem na wielkie wesele, ciągnące się przez większość komiksu, które sugerowała znakomita okładka, a zamiast tego właściwy ślub miał tu miejsce na kilku pierwszych stronach! Na resztę tomu składają się minihistoryjki o perypetiach miłosnych Deadpoola, każda innego autora, oraz jedna przedstawiająca miesiąc miodowy Wilsona i dwie nawet niezwiązane z miłością. Dodatkwo większość tych historyjek jest przesadzona i przekombinowana. Wychodzi z tego całkowity miszmasz, który wręcz trudno się czyta. Jasne, jak zwykle przy lekturze Deadpoola się pośmiałem, chociaż mniej niż przy wcześniejszych tomach. I tak jak poprzednio nawet najgorszy tom uznawałem za dobrą rozrywkę, tak ten nie tylko przejął miano najgorszego tomu, ale przy okazji jest po prostu zły. Szkoda. Mam nadzieję, że kolejny tom mi to zrekompensuje.

Oj, oj, oj. Tak się po prostu nie robi. Gdyby to była inna część Deadpoola, powiedziałbym, że to wypadek przy pracy. Ale nie w przypadku tak ważnego wydarzenia, jak ślub naszego bohatera. Pomysł nawet niezły - dać szansę kilku twórcom postaci, by włączyli do komiksu krótkie historyjki. Niestety - powstał za duży misz-masz. Opowiadania bardzo nierówne, dwie ostatnie opowieści zupełnie nie związane z tematem, a sam ślub potraktowany bardzo pobieżnie. Rozczarowałem się.

Kiedy bohater taki, jak Deadpool staje ja ślubnym kobiercu, z góry można spodziewać się, że nie będzie to zwykła ceremonia. Bicie weselnych dzwonów zleje się z jedno z biciem po gębach, a nowa droga życia młodej pary usłana będzie tak kwiatami, jak i trupami. I chociaż w praktyce okazuje się być nieco inaczej, twórcy nie zawodzą fanów, jak zwykle dostarczając solidnej porcji krwawej akcji i czarnego humoru aż wylewających się ze stron albumu.

Jak na obecną chwilę najgorszy komiks. Kilka pierwszych stron to ślub a reszta to opowieść o wszystkich miłościach Deadpoola. Stanowczo odradzam zakup.

Pewnie dociągnę tę serię do końca, ale po czwartym tomie zacząłem sobie zadawać pytanie - po co ja to jeszcze czytam? Być może dla historii takich, jak ta z Hitlerem będących tylko dowodem na to, że cała reszta w tym komiksie jest zwyczajnie do bani. Mam też pewne podejrzenie: dowcipy napisane po angielsku okazują się (przy tym tytule) zbyt trudne do przełożenia na polski i po prostu tracą "pazur". Zaryzykuję odpowiedź, że tak właśnie jest, bo przeczytałem z ciekawości strony z Führerem także w oryginale i są zdecydowanie zabawniejsze! Oceniam - za Adolfa gwiazdka więcej czyli mamy razem: jedną!

Widząc okładkę liczyłem na mini-event wokół ślubu Deadpoola, a dostałem napisane na kolanie retrospekcje poprzednich związków i Adolfa walczącego w Megazordzie. Spadek formy.

Kupujac serie Deadpool i czytajac ja po niechlubnym beznadziejnym tomie 1 przygod Wade'a ( nastepne tomy byly juz lepsze od 1), i tak zastanawialem sie jak jeden z przedmowcow- po co ja to kolekcjonuje?? Czytajac kazdy tom, oprocz 3, z niecierpliwoscia czekalem, zeby juz byl koniec tresci i na odlozenie go na polke. Kupujac tom 7 pominalem 6. Ale ze niechec luki wygrala siegnalem i po 6 z wielka rezerwa. Czytajac opinie o nim az strach bylo zabrac sie za lekture. Czytajac go ponownie czekalem na koniec tomu, ale jednak nie zmeczyl mnie jak przedmowcow co mnie cieszy, bo przynajamniej nie stracilem kasy z kretesem. Polecic go nie polece, ale najgorszy nie byl. Na to miano nadal zasluguje tom 1 serii. Polecam jednak kazdemu sklep Gildie.

Straszny gniot.