Przed Wami największe rozczarowanie komiksowe w moim życiu (przynajmniej na razie!).
Nic nie wskazuje na to, że „Hulk” z „Superbohaterów Marvela” będzie niewypałem. Przecież ma naprawdę dużą ilość stron (aż 240). Do tego każda z nich wypełniona jest komiksami, którym bliżej jest naszym czasom niż początkom wydawnictwa, więc tym bardziej liczyłam na coś dobrego. Nawet nie wybitnego, bo gdy zabierałam się za czytanie albumu to byłam świeżynką w świecie komiksów i moje oczekiwania ograniczały się do przyjemnego czytania. A tutaj chociażby tego nie dostałam...
Nie wiecie nawet, jak mi się ten komiks niemiłosiernie dłużył! Tak jak inne czytałam za jednym zamachem całe, to ten zajął mi tydzień (pamiętajcie, 240 stron wypełnione rysunkami i śladową ilością tekstu). Nie mogłam go przemęczyć. Kilka razy byłam bliska odłożenia go na półkę bez skończenia, ale byłam silna i go skończyłam.
Co w tym komiksie tak nudziło? Przede wszystkim historia w nim przedstawiona. Potencjał miała spory, bo potyczki toczą się na dwóch poziomach – Hulka ze światem i w jego głowie. Konkretniej w głowie Bruce'a Bannera, alter ego Hulka. Pokazane są dręczące go demony i wewnętrzne rozterki, a także złożoność tej postaci. Lecz tu pojawia się pierwszy zgrzyt – według mnie pokazano tą postać jako za mocno złożoną. Autorzy pokazują, że Banner to nie tylko zielona kupa mięśni czy genialny naukowiec, ale też tysiące innych postaci. Tak, tysiące. Była to dla mnie spora przesada. Jak dla mnie scenarzyści popłynęli za daleko nawet jak na Marvela.
Inny zgrzyt – mało w tym komiksie akcji. Jak już wspomniałam, walka toczy się na zewnątrz i wewnątrz postaci. Jednak początkowo skupiono się za mocno na tej drugiej, przez to przez pierwsze kilkanaście stron prawie nic się nie dzieje, a jak w końcu coś się stanie, to nie wstrząśnie to czytelnikiem w żadnym stopniu. Dopiero później zaczyna się więcej dziać, ale i tak to nie jest to, na co liczyłam.
Słabo wypadły też rysunki. Czy ja wymagam aż tak dużo? Przesada w rysowaniu męskich mięśni i kobiecych biustów nie jest tym, czego szukam. Postacie wyglądają jak karykatury. Kolorystyka nie ratuje rysunków w najmniejszym stopniu, bo sama wypada ledwo przeciętnie.
Chciałabym powiedzieć, że chociaż strona psychologiczna jest mocna, ale tutaj też poniesiono porażkę. Początkowo była prowadzona dobrze, ale potem autorzy przypomnieli sobie, że w komiksie za mało się dzieje i trzeba coś z tym zrobić. I zrobić to kosztem ukazania bohaterów. I tak rozczarowaniem okazuje się nawet początkowo dobrze zarysowana postać przeciwnika Hulka, generała Rykera. Szkoda.
Podsumowując – rozczarowuje tak samo jak film „Incredible Hulk”. Nie sięgajcie ani po jedno, ani po drugie.
Autor: arcytwory Data: 04.07.2019